Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

czwartek, 28 sierpnia 2014

A Ty co przywozisz ze swoich wakacji?

Ze wszystkich wyjazdów staram się przywieźć coś, co będzie mi przypominało o wakacjach i miejscach, które zwiedziłam. Z wcześniejszych lat przywoziłam różnego rodzaju figurki, np. twierdzę z Senj z Chorwacji, Sagradę Familię z Hiszpanii czy krzywą wieżę z Pizy. Przywoziłam też różnego rodzaju trunki, cytrynówkę domowej roboty z Capri, ouzo z Grecji. Z Turcji też przywiozłam małe co nie co.

Przy okazji wycieczki do Dalyan, odwiedziliśmy winiarnię. Próbowaliśmy trzech rodzai win - z wiśni, z morwy i z granatu; herbatę z granatu i sos z granatu. Wszystkie wina były słodkie, ale najbardziej do gustu przypadło mi to z morwy, bardzo delikatne w smaku. Zdecydowałam się na kupno wina, zwłaszcza, że to za tym słodkim najbardziej przepadam, więc raczej się nie zmarnuje. EDIT: Już nie ma pół butelki :) W związku z tym, że kupiłam dwie butelki, sos z granatu dostałam gratis. Sos może posłużyć jako marynata do mięsa, bądź być dodatkiem do sałatki.


Po drodze na wycieczkę stawaliśmy na śniadanie i kawę, w restauracji znajdowały się też różnego rodzaju tureckie przyprawy, słodycze, herbaty i kawy. Kupiłam zestaw przypraw i przecudowne, maleńkie, tureckie filiżanki na herbatę. Turcy tylko w takich piją herbatę i dodają do niej dużą ilość cukru, bądź wkładają sobie kostkę cukru pomiędzy zęby i przez nią piją herbatę. 



A teraz pamiątka z nad polskiego morza, jak tylko ją zobaczyłam, zapragnęłam ją mieć. Mam słabość do wszelkich ozdób, które mogę postawić na półkach, oknie, bądź postawić w przeszklonej szafce. Akurat taką przeszkloną witrynkę mieliśmy niezagospodarowaną, więc zakupione pamiątki idealnie ją zagospodarowały.



Jak Wam się podobają przywiezione przeze mnie rzeczy? Przypadły Wam do gustu?
A Wy co przywozicie ze swoich wakacji?

Pat.

Ps. Zapraszam do klikania lubię to na Facebooku - KLIK.

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Prawdy o Duńczykach #2

Dzisiaj zapraszam na post o Duńczykach, znalazłam kolejne rzeczy, które mogą Was zaciekawić, co powiecie tym razem?

1. W Dani wszyscy są per 'Ty" - uczniowie z nauczycielami, pracownicy z przełożonymi i wcale nie wpływa to źle na relacje pracownik - pracodawca, w pracy panuje dyscyplina i szacunek do przełożonego czy przełożonej,

2. Nie zasłaniają okien - w wielu domach nie ma firanek ani rolet, okna w dzień nie są zasłaniane, na noc co najwyżej zaciągają zasłony, o ile je posiadają. Pamiętam jak moi rodzice przyjechali do mnie w odwiedziny i Moja Mama nie mogła się temu nadziwić 'no bo jak to bez firanek czy rolety, przecież wszystko widać!?", jak widać, oni takimi rzeczami się nie przejmują :)

3. Słowo 'proszę' nie występuje w duńskim słowniku, EDIT: wyrażenie lubić też nie istnieje, duńskie 'jeg kan godt lide' tłumaczymy jako 'podoba mi się', przy tłumaczeniu z duńskiego na angielski wyrażenie to jest tłumaczone jako lubić, ale nie jest poprawne,

4. Znakiem rozpoznawczym Duńczyków jest współpraca - wykonywanie zadań opiera się na dialogu i współpracy, ubocznym skutkiem są ogromne ilości zebrań, na których przedyskutowuje się dalsze kroki działania,

5. Są punktualni i zdyscyplinowani - punktualność jest obowiązkowa i w dobrym guście byłoby przyjść na umówione spotkanie kilka minut wcześniej, wszelkie spóźnienia do pracy trzeba zgłosić i wyjaśnić. Nie są chętni do zostawania po godzinach w pracy, a jeśli się to już zdarzy w wielu zakładach zapisuje się wszystkie nadgodziny i można je odebrać w formie wolnego dnia bądź dodatkowych pieniędzy doliczanych do wypłaty.

Zaciekawiło Was coś tym razem? Podzielcie się swoją opinią w komentarzach :)

Pat.

Ps. Zapraszam do polubienia strony Fra Kobenhavn with Love na Facebooku, klikajcie TU.

piątek, 22 sierpnia 2014

Hotel Golden Beach, Turgutreis, Turcja - wycieczki

Obiecuję, że jest to ostatni wpis o Turcji, ale myślę, że jeden z ciekawszych. Dzisiaj będzie o wycieczkach na które pojechaliśmy, w ofercie było ich dość dużo, ale tydzień czasu to za mało żeby pojechać wszędzie gdzie by się chciało. Wybraliśmy trzy, chyba i tak za dużo jak na tydzień ale byliśmy z nich zadowoleni. :)
Do Turcji przyjechaliśmy w niedziele wieczorem i już w poniedziałek rano wybieraliśmy wycieczki, zdecydowaliśmy się na rafting, szczerze to na rafting byliśmy zdecydowani już w dniu kupowania wycieczki i to na nią czekaliśmy najbardziej, kolejna to błękitny rejs i Turecka Amazonka - rzeka Dalyan.




Na rafting pojechaliśmy już we wtorek, musieliśmy wstać wcześnie rano bo już o 5 był wyjazd, na miejsce dotarliśmy około godziny 9 i po szybkim śniadaniu dostaliśmy kaski i kapoki, i byliśmy gotowi do drogi. Wpakowali nas wszystkich do łodzi i po około 40 minutach przyjemnego rejsu dotarliśmy do góry na którą musieliśmy się wspiąć a tam, wsiąść do busików, które lata świetności miały już za sobą, i po dość dramatycznej drodze dotarliśmy na miejsce. Dramatycznej ze względu na rodzaj podłoża po jakim się przemieszczaliśmy, czytaj droga szutrowa, bądź jej brak i baaardzo mała odległość do skarp, czytaj centymetry, na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Ja akurat miałam tę przyjemność siedzenia przy samym oknie więc widoki dawały niezły zastrzyk adrenaliny i szczerze, byłam wtedy gotowa na wszystko. 
Po dotarciu do miejsca startowego spływu dostaliśmy jeszcze wiosła oraz wszelkie instrukcje jak postępować w razie [o zgrozo!] wypadnięcia z pontonu i co robić jak już się do tej wody wpadnie oraz jak używać wiosła, i pamiętać: pod żadnym pozorem nie wypuszczać wiosła z rąk! I ruszyliśmy!





Płynęliśmy przez większe i mniejsze kaskady, zawijasy, płycizny i głębie. Ręce bolały od wiosłowania a nogi od co rusz przeskakiwania to na prawo, to na lewo i do środka. Frajda była niesamowita kiedy po przepłynięciu kaskady cała woda wpadała do pontonu, orzeźwienie murowane. Podczas spływu był kręcony film oraz robione zdjęcia, już na początku wiedzieliśmy, że będziemy musieli go kupić, pamiątka musi być. A z pontonu nie było możliwości nakręcenia tego w taki sposób jak zrobili to oni. Płynęliśmy przodem, tyłem, bokiem a i nawet wylądowaliśmy do góry nogami. W sumie po pytaniu "You want extreme?" mogliśmy się spodziewać co się stanie :) bez gadania wszyscy się zgodziliśmy i za chwilę wszyscy byliśmy już pod wodą, a ponton, nad nami. Element zaskoczenia był, ale nie było to straszne ani niebezpieczne, głębokość była optymalna, przy moich 170 cm wzrostu, mogłam normalnie stanąć na nogach, więc i spokojnie wyjść spod pontonu. Na koniec usiedliśmy na wodzie, dosłownie, i nurt pociągnął nas do busików. Cały spływ trwał około 3 godzin i był bardzo udany. Nasz opiekun/sternik nie wiem jak go nazwać, żartował i się wydurniał, chlapał nas i opieprzał kiedy nie wiosłowaliśmy jak trzeba, ale ubaw był co nie miara. Wracaliśmy bardzo zadowoleni i zmęczeni. Na miejscu czekał na nas obiad i przygotowany film ze spływu, mieliśmy szansę obejrzenia go przed zakupem, ale i bez oglądania zdecydowani byliśmy na jego kupno. Po odpoczynku, wsiedliśmy z powrotem do busów i ruszyliśmy w drogę powrotną, zdążyliśmy wrócić do hotelu na kolacje :)

Mam przygotowany dla Was filmik z raftingu, Jego rozmiar był za duży więc nie mogłam go wrzucić tutaj, prosto na bloga. Zapraszam więc do oglądania go na vimeo, a jest on  TUTAJ.











Kolejną wycieczką był błękitny rejs, spokojny po pięknej zatoce, możliwość kąpieli w morzu i opalanie tak mogłabym go określić w kilku słowach, ale powiem Wam nieco więcej :) Tym razem nie musieliśmy wstawać bardzo wcześnie, wyjazd był o 8:30 i jechaliśmy tylko do Bodrum, więc już po 40 minutach byliśmy na miejscu. Wsiedliśmy na statek, gdzie znaleźliśmy sobie idealne miejsce do opalania - na samym przodzie, i ruszyliśmy w drogę. Widoki były przepiękne, woda krystalicznie czysta, koloru turkusowego, słońce świeciło mocno, wiatr mieliśmy we włosach, czego chcieć więcej?! Po około 30 minutach zatrzymaliśmy się po raz pierwszy przy dwóch większych wysepkach gdzie mogliśmy skorzystać z kąpieli wodnych. Głębokość morza w tamtym miejscu była blisko 12 metrów, kto się bał mógł wziąć od kapitana kapok, ale woda była dość słona więc i tak utrzymywała Cię na powierzchni. Pierwszy przystanek trwał około 40 minut i płynęliśmy dalej. Przystanków było cztery, trzy na pełnym morzu a czwarty na pięknej plaży. Piasek był tak gorący, że nie można było chodzić po nim gołą stopą ale kto by tam siedział na plaży kiedy woda taka ciepła!? Dla chętnych była także możliwość zrobienia sobie zdjęcia z wielbłądem bądź przejażdżka na nim. Z powrotem w Bodrum byliśmy po 16ej. Na rejsie mogliśmy nacieszyć oko pięknymi widokami a i kąpiel na pełnym morzu jest dość niecodzienna, zalecam wzięcie kremu z wysokim filtrem bo po tylu godzinach na słońcu, na pewno się człowiek spiecze, my się spiekliśmy.. ale było warto, opalenizna taka piękna :)















A teraz Turecka Amazona czyli rzeka Dalyan. Ostatni już raz podczas naszego tygodniowego pobytu musieliśmy wstać tak wcześnie, wyjazd było o 4:20, wyobraźcie sobie moją minę kiedy o 3:30 zadzwonił budzik.. Wsiedliśmy do autobusu i sen, na szczęście, mógł trwać nadal. Około godziny 9ej zatrzymaliśmy się na śniadanie a za niedługo potem, byliśmy już na miejscu. Wsiedliśmy do łódki i płynęliśmy w siną dal, widoki były przepiękne, skały, zielony odcień rzeki i piękne wysokie trawy. Miałam okazję stanąć za sterami naszej łódki i uniknąć kolizji, wbrew pozorom to nie jest takie łatwe jak się wydaje, trzeba na prawdę uważać, bo można bardzo szybko znaleźć się w nieodpowiednim miejscu. Na pierwszym przystanku mieliśmy możliwość z dość bliskiej odległości zobaczyć jak wyglądały miejsca pochówku w dawnych czasach. Otóż bogaci ludzie wykupowali sobie niewolników, którzy przez 30 a nawet 40 lat kopali im i budowali świątynie, a raczej wnęki w skale w których po śmierci mieli zostać pochowani. Te bogatsze wyróżniają się na tle, poprzez ogromne kolumny i sklepienia. Biedniejsi musieli sami sobie, przez wiele lat, dłubać otwór w skale, gdzie ich ciało po śmierci miało być złożone. Dość dziwny sposób pochówku, ale wrażenie robi ogromne. Dość długo płynęliśmy wzdłuż rzeki i podziwialiśmy widoki, w końcu dotarliśmy do miejsca gdzie mieliśmy zobaczyć największe żółwie Careta Careta. Rybacy zachęcali je rzucanymi do wody głowami ryb i skorupiakami, udało nam się je zobaczyć na krótką chwilę i mogę potwierdzić, że są ogromne. Kolejnym punktem wycieczki była przepiękna, ogromna, piaszczysta plaża gdzie żółwie Careta Careta składają swoje jaja. Mieliśmy tam dwie godziny na plażowanie i świetną zabawę w wysokich falach. Po plażowaniu zostaliśmy zabrani na przepyszny obiad na brzegu rzeki a po nim czas na SPA i powrót do hotelu. To był jeden ze śmieszniejszych momentów wycieczki. A mianowicie udaliśmy się na kąpiele błotne! Zdjęć nie można było tam robić, ale na chwilę udało mi się przemycić aparat, żeby choć trochę uwiecznić tej taplaniny. Każdy basen z błotkiem był na innego rodzaju schorzenia, mi najbardziej przypasował basen z solanką gdzie woda była bardzo gorąca ale idealnie koiła oparzenia i łagodziła ból, bardzo przydatne po dość długim opalaniu, chyba za długim :) Kąpiele błotne trwały godzinę, a skóra po tych zabiegach była bardzo gładka i delikatna. Panie na pewno wychodziły stamtąd zadowolone, tak jak i ja :)














Tym wpisem kończę relacje z pobytu w Turcji i mam nadzieję, że Wam się podoba i może poprzez moje wpisy choć trochę zachęciłam Was do odwiedzenia tego kraju, bądź chociaż wzięcia go pod uwagę podczas planowania kolejnych wakacji. Mój pogląd na ludzi oraz samą Turcję bardzo się zmienił po tym wyjeździe, jestem przekonana, że wiele z nas myśli źle na temat turków i myli ich z muzułmanami, których znamy z wiadomości. Są to bardzo mili ludzie, pogodni, bardzo otwarci a jednocześnie bardzo różni od nas. Warto pojechać i przekonać się na własnej skórze jaka jest kultura turecka i zobaczyć jak pięknym krajem jest Turcja. Wyjazd do Turcji był jednym z fajniejszych wyjazdów w moim życiu, myślę, że wrócę tam, bo jest jeszcze parę rzeczy i miejsc, które chciałabym tam zobaczyć. 

Nie będę już Was zamęczać, ale każdego z osobna zachęcam do wyjazdu w to piękne miejsce. Z ręką na sercu mogę Wam polecić hotel Golden Beach w Turgutreis a i myślę, że jest wiele innych, które będą spełniać Wasze oczekiwania. Zachęcam do udania się na wycieczkę podczas wakacji, bardzo gorąco polecam rafting i błękitny rejs. Wrażenia jakich Wam dostarczą na pewno zapamiętacie na długo.

A Wam jak się podobały wpisy na temat Turcji? 
Udało mi się kogoś zachęcić do rozważenia tego kraju jako kolejnego miejsca na wakacje?

Jeśli ktoś jeszcze nie czytał mojej relacji to zapraszam do poprzednich wpisów:
Hotel Golden Beach KLIK 
Opcja ALL KLIK 
Animacja i obsługa w hotelu  KLIK

Miłego weekendu Wam życzę,
Pat.

wtorek, 19 sierpnia 2014

Hotel Golden Beach, Turgutreis, Turcja - animacja i obsługa

Cześć! Dzisiaj chciałam Wam co nie co opowiedzieć o animacji w Hotelu Golden Beach, obiecuje, że jest to już przedostatni post z tej serii i za niedługo już nie będę Was więcej męczyć Turcją. Myślę, że w tych czterech wpisach zamieszczę wszystko co ważne i nie będę już wracać do tematu :)

Animacja w hotelu była - świetna, przezabawna, fantastyczna, na poziomie - była wszystkimi tymi określeniami i każdym z osobna. Jeszcze nie spotkałam się z tak miła, zgraną grupą animatorów, którzy znaleźli by sposób, żeby zachęcić każdego do zabawy i brania udziału w konkursach czy zabawach. A wszystkie były tak zabawne i fajne, że może najpierw szło się z niechęcią ale potem bawiło się w najlepsze.

Codziennie przy basenie były organizowane konkursy - skok na deskę surfingową, przeskakiwanie przez linę na desce surfingowej, zrzucenie animatora z deski przy pomocy ręcznika i wiele innych. Po konkursach poznawaliśmy imiona zwycięzców a przegrani.. musieli naśladować odgłosy zwierząt, ubaw był na całego. I uwierzcie mi, upadki do wody przy konkursach z deską surfingową były spektakularne :) Były też animacje stałe przy basenie takie jak areobik wodny, rzutki, gra wodna i boccia.


Popis taneczny, układ Michaela Jacksona możecie zobaczyć TUTAJ. 
[Filmiki daje w formie linków do Vimeo bo jakość tych dodanych tutaj była słaba.]

Oprócz organizacji wszelakich konkursów i gier animatorzy byli bardzo przyjaźni i przychodzili do każdego żeby chociaż chwilę porozmawiać czy pożartować. Każdy z nich pracuje w animacji już kilka bądź kilkanaście lat i każdy, ale to każdy z nich mówi, że kocha to co robi i że mają najlepszą pracę na świecie. Z resztą na każdym kroku było widać, że to co robią sprawia im przyjemność i na prawdę to lubią.
Nie dało ich się nie lubić, tworzyli wokół siebie niesamowita atmosferę i z niecierpliwością czekało się do 22 żeby pójść do amfiteatru i zobaczyć, co tym razem przygotowali.


Wieczorne animacje zaczynały się o godzinie 21, było to mini disco dla maluchów, kilka układów tanecznych i dzieciaczki były całe w skowronkach, że niektóre aż z płaczem schodziły ze sceny kiedy mini disco się kończyło. Animatorzy zawsze byli poprzebierani, malowali także dzieciakom buźki i widać było, że dzieciaki dobrze się przy nich czują.


O 22 zaczynała się animacja dla dorosłych, chociaż część też była dla dzieci, szczególnie przedstawienia, krótkie scenki, przy których nie było za wiele dialogów ale były w tak świetny, śmieszny sposób przedstawione, że każdy zrywał boki ze śmiechu. Oprócz scenek i przedstawień, były konkursy, na mistera hotelu czy najlepszą parę hotelu. Idąc na wieczorne animacje miałeś zapewnione dwie godziny udanej zabawy, a było wręcz pewne, że brzuch będzie bolał - od śmiechu :) 

Na jednym z przedstawień odgrywali próbę nakręcenia filmu, reżyserowi nie podobała się gra aktorska, więc co chwilę zmieniał koncepcje - było maksymalne tempo, zwolnione tempo a także film w wersji Bollywood - przekonajcie się sami TUTAJ.

Zapomniałabym o jednej z najważniejszych rzeczy - taniec hotelowy, był zawsze i wszędzie. Po konkursach, grach i na wieczornej animacji. Przypadł do gustu każdemu a i kroki nie były zbyt trudne, więc każdy by na pewno załapał jak go tańczyć :) Siuku siuku czy też ciuku ciuku czyli TANIEC.

Animacja była na prawdę dobra, po tej egipskiej nie spodziewałam się zbyt wiele, ale ta powalała na kolana. Takich animatorów powinien mieć każdy hotel, myślę, że większość ludzi która wraca do Golden Beach, wraca też ze względu na animację. Z kim byśmy nie rozmawiali z wczasowiczów, chwalili animację bardzo i mówili, że z tak dobrą się jeszcze nie spotkali, a to chyba o czymś świadczy?!

Obsługa hotelowa była na największym poziomie, recepcja czynna całodobowo, zawsze chętna aby pomóc i doradzić. O sprzątaczach nie muszę już mówić, bo wspominałam o tym w poprzednim wpisie. Kelnerzy, tak nam się wydawało, i chyba się nie myliliśmy, pracowali codziennie, powtarzam codziennie od rana do wieczora. Tych samych kelnerów widziało się na śniadaniu, obiedzie, kolacji i przy basenie. Cały czas w ruchu, to sprzątali stoliki, to zbierali szklanki i kubki czy przynosili napoje. Widać było, że są zmęczeni i najchętniej odpoczęli by trochę, ale nie dawali tego po sobie poznać, zawsze dziękowali, uśmiechali się czy zagadywali wczasowiczów. Obsługa była na prawdę dobra, nie było się do czego doczepić, a raczej trzeba chwalić. 

Myślicie, że trochę przesadzam tymi wszystkimi ochami i achami względem hotelu?! Otóż nie, na prawdę, chyba po raz pierwszy spotkałam się z tak zgraną załogą hotelu, tak dobrym jedzeniem, czystością, obsługą, która była zawsze i wszędzie. Wróciliśmy bardzo zadowoleni z wakacji i na pewno będziemy go polecać innym.

Polecam go także i Wam, jeśli chcecie się wybrać do Turcji, weźcie pod uwagę hotel Golden Beach, na prawdę warto.

Pozdrawiam,
Pat.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...